Wobec ustrojowo-finansowego szantażu Komisji Europejskiej, Polska powinna wycofać się z unijnego Funduszu Odbudowy i wetować pakiet klimatyczny Fit for 55

24 października premier Mateusz Morawiecki ostrzegł na łamach Financial Times, że jeśli Komisja Europejska nie wycofa żądań nałożenia na Polskę dziennych kar pieniężnych złożonych do TSUE w kontekście refom polskiego wymiaru sprawiedliwości, to będzie to oznaczało „wojnę”. Trzy dni później TSUE nałożył na Polskę karę miliona euro dziennie do czasu zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. W lipcu polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że TSUE nie ma kompetencji w tym obszarze. Więc czy rzeczywiście mamy wojnę?

Oczywiście była to metafora. Premier miał na myśli zablokowanie Krajowego Planu Odbudowy, zgłoszonego w ramach Next Generation EU. Posłużenie się metaforą nawiązującą do III wojny światowej miało na celu zwrócenie uwagi na powagę sytuacji; ostrzeżenie, że Komisja Europejska, działając w ten sposób przeciwko Polsce, łamie wszelkie zasady.

Działania Komisji idą zdecydowanie za daleko. Uważam, że ta polityka okaże się mieczem obosiecznym i ostatecznie zaszkodzi obu stronom.

Co może zrobić Polska w tej sytuacji? Tę milionową karę trzeba będzie zapłacić, bo w przeciwnym razie Komisja i tak potrąci tę kwotę z wypłacanych Polsce środków.

Przede wszystkim trzeba spojrzeć na wysokość kary z odpowiedniej perspektywy, pieniądze w tej sytuacji nie są tak naprawdę najważniejsze. Nie można zaprzeczyć, że dla zwykłego obywatela milion euro dziennie to suma ogromna, ale w skali państwa jest kwotą znikomą. Polska wydaje dziennie prawie tyle samo na finansowanie obozów dla nielegalnych migrantów wysyłanych przez Białoruś. Jeżeli dodamy do tego obronę granicy przed rosyjsko-białoruską wojną hybrydową, to dziennie wydajemy dużo więcej i to bez żadnej pomocy europejskiej, bez apelowania o europejską solidarność.

Tak naprawdę ważne jest to, że zarówno Komisja jak i Trybunał Sprawiedliwości działają poza kompetencjami przewidzianymi w Traktatach. Komisja narusza obowiązujące zasady, lamie Traktaty, pod pretekstem obrony praworządności.

Ale Polska wyposażyła się w „tarczę konstytucyjną”. Ta tarcza istniała już de facto od czasów wyroków Trybunału Konstytucyjnego, wydanych odpowiednio w latach 2005, 2010 i 2011, czyli jeszcze w czasie, gdy w skład Trybunału wchodzili głównie sędziowie wybrani przez dzisiejszy obóz opozycyjny, czyli Platformę Obywatelską.

Wyroki z 14 lipca i 7 października br. stanowią, że akty Komisji Europejskiej lub TSUE będące poza kompetencją UE, czyli ultra vires, są bezprawne i bezskuteczne.

Tarcza konstytucyjna, podobna do tej, o którą prosił Michel Barnier, unieważnia te akty na terytorium Polski.

Dlatego nawet gdyby rząd chciał ustąpić i poddać się dyktatowi Komisji Europejskiej i TSUE, prawnie nie będzie mógł tego zrobić, gdyż automatycznie naruszy tym samym prawo najwyższe, czyli Konstytucję RP.

Niewątpliwie, ale jak zapowiadano już w sierpniu, w kwestii Izby Dyscyplinarnej SN, polski rząd wciąż może uchwalić nową ustawę. Tego polska Konstytucja nie zabrania.

Oczywistym jest, że nasze wahanie, tudzież perspektywa całkowitego wycofania się jedynie podsyca śmiałość żądań.

Proszę zauwazyć, że obecnie nie ma już mowy o zawieszeniu, ale wręcz o rozwiązaniu, oraz, że problemem nie jest już tylko Izba Dyscyplinarna, ale cały Sąd Najwyższy, którego jest częścią. Pojawił się także postulat by sędziowie, wobec których toczyło się postępowanie dyscyplinarne, zostali przywróceni do orzekania. Zadaniom nigdy nie będzie końca, ponieważ w ostatecznym rozrachunku nie chodzi o praworządność, czy sprawiedliwość.

W rzeczywistości chodzi o zmianę polskiego systemu politycznego. Na naszych oczach jest przeprowadzany eksperyment, mający na celu wypracowanie metody na dojście do europejskiego państwa federalnego. Polska została specjalnie wybrana do tego eksperymentu. Jeżeli nie będzie się opierać, to ta sama metoda zostaje zastosowana by złamać opór pozostałych, niestety większość z nich nie jest nawet tego świadoma.

Cofanie się jest drogą prowadzącą donikąd. Wszystkie próby zmierzające do polubownego rozwiązywania sporów, spełzły na niczym, gdyż prawdziwym celem jest rzucenie Polski na kolana i tym samym stworzenie precedensu zapewniającego UE kompetencje w zakresie wymiaru sprawiedliwości. A to już jest sprzeczne z literą Traktatów.

Zgodnie z tą logiką i argumentacją prawną Polska nie może się cofnąć, nie możemy podporządkować się temu dyktatowi. Komisja prześle notę notyfikującą karę finansową, Polska zaś jej odmówi. Komisja odliczy wówczas kwoty z funduszy europejskich przeznaczonych dla Polski, a my z kolei potrącimy te kwoty z naszej składki do budżetu europejskiego. To będzie błędne koło.

Do sprawy milionowej kary dziennej dochodzi także kwestia niewypłaconych Polsce miliardów euro w ramach zaliczki planu odbudowy Next Generation EU…

Inaczej niż w przypadku mechanizmu warunkowości, obecnie jeszcze rozpatrywanego przez TSUE, którego celem byłoby powiązanie wydatkowania środków z poszanowaniem tzw. praworządności, i który stanowi ewidentne pogwałcenie Traktatów, podstawa prawna, choć fałszywa, została przytoczona. Blokowanie Planu Odbudowy jest działaniem idącym o wiele dalej i bardziej niebezpiecznym, ponieważ, w tym przypadku nie ma podstawy prawnej. Jest to tylko i wyłącznie kwestia woli politycznej, co zostało zresztą otwarcie przyznane nie tylko przez komisarza Gentiloniego, komisarza Reyndersa, ale nawet przez samą panią Von der Leyen. Otwarcie łamią własne przepisy dotyczące pakietu odbudowy. Jeśli Komisja utrzyma tę blokadę, możemy pożyczyć te same pieniądze na lepszych warunkach, na rynkach finansowych i przy braku politycznych uwarunkowań, ponieważ mamy większą wiarygodność finansową niż średnia UE.

Jednak Plan Odbudowy składa się częściowo z pożyczek, a częściowo z dotacji.

Część zwana „grantami” faktycznie powinna być zwrócona w postaci zwiększonej składki do budżetu. Tym samym trzeba będzie spłacić dwie części Pakietu Odbudowy, a nie jedynie to, co ma być spłacone bezpośrednio w ramach pożyczek. Jedynym co je rożni, to terminy i mechanizmy spłat.

A zatem wzywa Pan swój kraj, aby po prostu wycofał się z unijnego Planu Odbudowy New Generation EU.

Po pierwsze, te pieniądze możemy znaleźć gdzie indziej, o czym mówił niejednokrotnie premier Morawiecki i prezes naszego banku centralnego Adam Glapiński. Polski budżet jest w doskonałej kondycji, gospodarka ma się bardzo dobrze, znalezienie finansowania gdzie indziej nie będzie problemem.

Po drugie, Polska powinna pozwać Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości za tę blokadę, za naruszenie jej własnych zasad, za działanie przeciwko praworządności – bo KE powinna nam te środki wypłacić, a tego nie robi. Jesteśmy zatem zabezpieczeni nie tylko od strony finansowej ale i prawnej. Polska ma podstawy by pozwać Komisję przed TSUE, ponieważ poprzez odmienne traktowanie krajów członkowskich, Komisja narusza zasadę równego traktowania państw i firm w ramach rynku wewnętrznego. Podobne działanie w rzeczywistości faworyzuje tych, którzy otrzymali fundusze, i stawia w niekorzystnej sytuacji tych, którzy ich nie otrzymali. A to stanowi poważne naruszenie zasad Rynku Wewnętrznego.

Po trzecie, w prawie międzynarodowym obowiązuje zasada, wypływająca z art. 60 Konwencji Wiedeńskiej, że jeżeli jedna ze stron umowy nie wypełnia swoich zobowiązań, druga strona może się wycofać. Polska, głosując za Planem Odbudowy, udzieliła gwarancji. W obecnej sytuacji moglibyśmy na przykład wycofać gwarancje na pożyczki zaciągnięte przez Komisję Europejską w imieniu Państw Członkowskich.

Po czwarte, jeżeli nie otrzymamy niezbędnych środków na transformację energetyczną, Polska powinna zawetować pakiet klimatyczny Fit for 55.

To pokrótce podsumowuje cztery punkty, na których polski rząd mógłby oprzeć swoją argumentację.

Istnieje także kwestia mechanizmu warunkowości, który powinien wejść w życie. Nikt nie ma wątpliwości, że TSUE go zatwierdzi, zważywszy na dotychczasowe orzecznictwo popychające UE w kierunku coraz większego federalizmu. Wiemy, że Komisja Europejska interpretuje pojęcia praworządności i wartości europejskich w dość upolityczniony i ideologiczny sposób. Możemy tak więc podejrzewać, że wkrótce ten mechanizm zostanie wdrożony przeciwko Polsce i Węgrom.

Co Polska będzie w stanie zrobić w obliczu tego mechanizmu, który polski premier słusznie blokował na Radzie Europejskiej w lipcu 2020 r., a następnie w grudniu 2020 r., utrzymując weta w sprawie budżetu i planu odbudowy?

Mechanizm ten faktycznie jest aktualnie rozpatrywany przez TSUE, ponieważ jego zasada została zakwestionowana przez Polskę i Węgry. Nasze kraje uważają, że mechanizm warunkowości jest sprzeczny z Traktatami, ponieważ omija art. 7, który jako jedyny określa procedurę, jaką należy zastosować, aby zapewnić poszanowanie wartości zapisanych w art. 2, w tym m.in. praworządność. Należy podkreślić, że nawet służby prawne Rady potwierdziły, i to z dużą mocą, że mechanizm warunkowości był sprzeczny z literą i duchem Traktatów. Jednak opinia ta, wydana na wniosek Rady, była do zeszłego roku specjalnie utrzymywana w tajemnicy i ostatecznie oddalona przez TSUE w trakcie obrad nad mechanizmem. Ponadto, gdyby ten mechanizm miał być wykorzystany w sprawach dotyczących polskiego sądownictwa, wyraźnie wykraczałby poza kompetencje UE, co jasno wynika z art. 4 i 5 Traktatu o Unii Europejskiej.

TSUE powinien uznać rozporządzenie o mechanizmie warunkowości za nieważne na mocy traktatów europejskich. Czy to zrobi? Bardzo w to wątpię, gdyż znajdujący się pod wpływem europejskiego „mainstreamu” TSUE jest skrajnie upolityczniony i orzeka kierując się centralistyczną i federalistyczną oligarchiczną logiką polityczną.

Ale nawet w sytuacji, gdyby TSUE zatwierdził mechanizm warunkowości, Polska będzie chroniona konstytucyjną tarczą. Można powiedzieć, że ta regulacja uzależniająca fundusze od rządów prawa jest bezprawna i bezskuteczna na terytorium Polski. Wkraczamy zatem w błędne koło. Tymczasem, liczba sądów / trybunałów konstytucyjnych mówiących to samo, co sąd polski, nieustająco wzrasta, począwszy od sądu niemieckiego, francuskiej Rady Państwa itd. Sądy konstytucyjne dziesięciu Państw Członkowskich orzekły już to samo, co polski Trybunał Konstytucyjny. Polska opiera się więc na solidnych fundamentach.

Do tego nieprzerwanie trwa wojna polityczna i informacyjna. Wszystkie oskarżenia pod adresem Polski opierają się na fałszywych doniesieniach, ponieważ ani demokracja, ani praworządność nie są w Polsce zagrożone. Obecnie nasz kraj jest swoistym polem bitwy, na którym rozgrywa się walka ozmianę systemu politycznego Unii poprzez obchodzenie traktatów, niemożność ich zmiany i atakowanie konserwatywnych rządów, a nawet ich obalanie.

Czy w sytuacji narastającego konfliktu należy spodziewać się, że Polska będzie coraz częściej korzystać z prawa weta, w przypadku kiedy do podjęcia decyzji niezbędna jest jednomyślność.

Polska już dwukrotnie wykazała maksimum dobrej woli: po raz pierwszy nie korzystając z prawa weta, całkiem słusznie, w lipcu 2020 r.; drugi raz w grudniu, kiedy przegłosowano budżet i plan odbudowy Next Generation EU. Obiecano nam wówczas, że mechanizm warunkowości będzie stosowany jedynie w przypadkach nadużyć dotyczących wyłącznie funduszy europejskich oraz, że mechanizm zostanie pozbawiony aspektu, tak bardzo pożądanego przez europejską liberalną lewicę i instytucje europejskie, narzędzia, broni mającego służyć do karania krajów „nieposłusznych”, tzn. podejmujących konserwatywne wybory polityczne.

Zgrzeszyliśmy naiwnością wierząc, że grudniowa deklaracja polityczna będzie wiążąca dla wszystkich. Przywódcy polityczni, tacy jak Merkel i Macron, działając w złej wierze i poprzez swoich agentów w Parlamencie Europejskim – Séjourné, Weber itd., nie wspominając o socjalistach – kwestionują obecnie to, na co się wcześniej zgodzili. Pierwotnym pomysłem było ograniczenie stosowania mechanizmu warunkowości do przypadków nadużyć finansowych i korupcji, natomiast blokowanie funduszu odbudowy jest krokiem idącym o wiele dalej. Oznacza to, że bez żadnej podstawy prawnej można robić co się chce i arbitralnie szantażować Państwa Członkowskie. Już dwukrotnie okazaliśmy się naiwni i daliśmy się zwieść pustym obietnicom. Polska nie popełni tego błędu po raz trzeci. Możemy i wręcz powinniśmy blokować wszystko, co tylko, choćby potencjalnie, jest do zablokowania, czyli wszelkie decyzje wymagające jednomyślności, tj. wszelkie kwestie podatkowe, budżetowe, a nawet klimatyczne (to będzie pierwszą taką okazją).

Czy ma Pan na myśli Pakiet Fit for 55?

Tak, oczywiście. Art. 192 ust. 2 interpretowany w relacji z art. 194 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej stanowi, że decyzje dotyczące głównych źródeł dostaw energii muszą być podejmowane jednomyślną decyzją Rady. Aby zrezygnować z zasady jednomyślności w tej dziedzinie, potrzeba tzw. „kładki”, tj. procedury pomostowej, czyli jednomyślnego głosowania, które dopiero pozwoli na zastosowanie kwalifikowanej większości. Oznacza to, że pakiet Timmermansa Fit for 55, akty ustawodawcze, które Komisja opiera na art. 192-194 Traktatu o funkcjonowaniu UE, będzie pierwszą okazją do zastosowania weta, a Polska powinna być na to gotowa. Stwierdził to publicznie premier Mateusz Morawiecki, m.in. w wywiadzie udzielonym 24 października dla Financial Times.

Polska wersja wywiadu udzielonego red. Olivierowi Bault dla Visegrad Post

Kontakt ze mną