O działaniach Grecji na granicy z Turcją: Kiedyś za to Orbana zlinczowano, a Polskę karano

„Jeżeli nie zostaną wpuszczeni do UE, a dzisiaj wygląda na to, że nie, to się od tej granicy odbiją. Jest pytanie, czy jest inny sposób dyplomatyczny na rozstrzygnięcie tej kwestii, ale też trzeba powiedzieć, że Unia Europejska nie dopełniła swoich zobowiązań wobec Turcji” – powiedział eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski w rozmowie z portalem wPolityce.pl odnosząc się do migrantów napierających na granicę turecko-grecką.

wPolityce.pl: Ankara grozi wysłaniem jeszcze „milionów” migrantów pod granicę z UE. Czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z uchodźcami, czy też z masową, zorganizowaną akcją przesiedleńczą?

Jacek Saryusz-Wolski: Przesiedleńczą to za dużo powiedziane. Jest to strumień migracyjny. Zresztą z tego co wiadomo, to ci migranci, którzy się znaleźli na granicy grecko-tureckiej to nie są ci świeży migranci z tej bitwy w Idlibie, tylko ci, którzy już od dawna są na terytorium Turcji. To jest fala migracyjna i w jakimś sensie można powiedzieć, że Turcja wypowiada tę umowę, którą zawarła swego czasu z Unią Europejską, że będzie kontrolowała granice i powstrzymywała przepływ migrantów. Także to jest wypowiedzenie umowy.

Czy Unia Europejska ma narzędzia, żeby skutecznie powstrzymać napływ imigrantów do Europy, biorąc pod uwagę, że w sumie sama jest w ich kwestii podzielona?

Jeżeli będzie realizowała to, co deklaruje premier Grecji Mitsotakis, a co pojechali bodajże dzisiaj poprzeć: Michel, von der Leyen, Sassoli i  Lenarczicz, szefowie wszystkich czterech instytucji unijnych, to tak, bo to doświadczenia wykazują: jeżeli jest na granicy zdeterminowana straż graniczna i wojsko to nie jest tak, że nie można tej granicy ochronić. Nie jest to łatwe, zwłaszcza jeżeli granica jest bardzo rozciągnięta geograficznie, jeszcze dodatkowo jest to trudne, jeżeli jest to granica morska, ale to jest wykonalne. Taką determinację komunikuje premier Mitsotakis. Żąda spotkania ministrów spraw zagranicznych. Przywołuje artykuł, który mówi o nadzwyczajnych sytuacjach. Jeżeli ilość napierających na granicę obywateli kraju trzeciego przekracza możliwości radzenia sobie z tym, to może zażądać wsparcia ze strony Unii.

Kolejni muzułmańscy imigranci to poważny czynnik destabilizacyjny. Jak to się może skończyć dla UE?

Jeżeli nie zostaną wpuszczeni do UE, a dzisiaj wygląda na to, że nie, to się od tej granicy odbiją. Jest pytanie, czy jest inny sposób dyplomatyczny na rozstrzygnięcie tej kwestii, ale też trzeba powiedzieć, że Unia Europejska nie dopełniła swoich zobowiązań wobec Turcji. W Turcji pojawiło się najpierw trzy, a teraz cztery miliony migrantów. Unia obiecała 6 mld euro, z czego efektywnie przepłynęło tylko 3,2 czy 3,4 mld euro i aż do tego momentu nie było żadnych sygnałów, że zamierza kontynuować pomaganie finansowe Turcji, żeby dała sobie radę z tą nawałą. Także Turcja ma częściowo rację, mówiąc, że UE nie dopełniła swoich zobowiązań.

Tylko, że mogła sięgnąć po środki dyplomatyczne, tym bardziej, że przecież pojawiały się pomysły akcesji Turcji do UE i w tej sytuacji już chyba nikt o tym nie będzie myślał…

Sprawa akcesji Turcji pozostaje formalnie na agendzie, a politycznie już od dawna jest poza agendą i poza jakimkolwiek realistycznym oczekiwaniem, także to nie ma nic do rzeczy. Ważne jest, że Turcja jest krajem frontowym. To ona przyjęła miliony migrantów i licząc na wsparcie unijne ich powstrzymywała, do teraz. Także sytuacja jest dużo bardziej złożona niż czarno-biała. Turcy twierdzą, że nie są w stanie sobie z tym poradzić, że na przyjęcie migrantów wydali 40 mld euro, a przypominam 6 mld obiecała Unia, z czego tylko połowę tak naprawdę wypłaciła. Także sytuacja jest skomplikowana po obu stronach.

Oczywiście to, co robi rząd grecki tym razem wdrażając prawo europejskie tak jak kiedyś robił Orban, to jest słuszne. Prawo europejskie mówi, że kraj strzegący zewnętrznych granic UE jest zobowiązany tą granicę kontrolować. On to robi, tylko że kiedyś za to Orbana niemalże zlinczowano, a Polskę karano i grillowano – oba kraje, które takie stanowisko miały. Pełna hipokryzja i podwójny standard. Dzisiaj się mówi o tym, żeby Mitsotakis zrobił dokładnie to samo, że ma rację.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anna Wiejak

Źródło: WPolityce.pl

Kontakt ze mną