Saryusz-Wolski: należy nam się pełnoprawne miejsce w UE

Europa to nasze pełnoprawne miejsce, na które ciężko zapracowaliśmy – oświadczył w rozmowie z PAP eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski. W weekend mija 25. rocznica ratyfikowania przez PE układu stowarzyszeniowego Polski ze Wspólnotami Europejskimi.

Jak wspomina Saryusz-Wolski – główny negocjator układu ze strony Polski, ówczesny szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, a obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego – z procesem stowarzyszeniowym, który postrzegano jako powrót do Europy, ale tej instytucjonalnej, Polska łączyła wielkie nadzieje.

„Nie był to cel sam w sobie, tylko krok na drodze do członkostwa, pełnoprawnego miejsca w strukturach europejskich. Takie były oczekiwania wszystkich” – tłumaczy.

Wstępne rozmowy zaczęto prowadzić jeszcze za rządów Tadeusza Mazowieckiego, jednak sam Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, którego Saryusz-Wolski został początkowo pełnomocnikiem, powstał w styczniu w 1991 roku za rządów Jana Krzysztofa Bieleckiego i wtedy zaczęły się negocjacje.

Rozmowy trwały niemal rok i nie brakowało w nich dramatycznych momentów. Od samego początku zespół Saryusz-Wolskiego starał się przekonać Wspólnoty Europejskie, by w preambule umowy zawrzeć zapis, że celem starań Polski jest pełne członkostwo.

„Walczyliśmy o to przez trzy miesiące do krwi ostatniej, ale nie chciano nam tego przyrzec” – zaznacza europoseł.

Wkrótce potem, w lipcu 1991 roku, uznawszy, że warunki ekonomiczne i handlowe oferowane Polsce są niewystarczające, Saryusz-Wolski zawiesza negocjacje – jak mówi, wbrew stanowisku ówczesnego MSZ i Andrzeja Olechowskiego (wówczas podsekretarza stanu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą – PAP) i ku zaskoczeniu Komisji Europejskiej.

W sierpniu 1991 roku w Moskwie dochodzi do nieudanego puczu Giennadija Janajewa. Wojska radzieckie stacjonują wciąż na terytorium Polski, a władze obawiają się, że kraj zaleje fala uchodźców ze Wschodu.

„Łączyłem wtedy prezydenta (Lecha Wałęsę) i premiera (Bieleckiego) z wszystkimi premierami” krajów unijnych – wspomina Saryusz-Wolski. „(Ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej) Jacques Delors przerwał posiedzenie Komisji i usłyszeliśmy wówczas, że nie zostawią nas samych wobec tego kryzysu, który mógł wybuchnąć” – relacjonuje rozmówca PAP.

Wreszcie we wrześniu oferta otwarcia rynków europejskich została poprawiona i 16 grudnia 1991 roku dochodzi do podpisania umowy stowarzyszeniowej. Jak podkreśla Saryusz-Wolski, polecenie podpisania jej wydał ówczesny premier Jan Olszewski.

„Pamiętam, jak wszedł na (posiedzenie) Rady Ministrów i z miejsca premierowskiego powiedział: +Proszę pojechać do Brukseli i podpisać układ stowarzyszeniowy+” – wspomina europoseł. „Jego (Olszewskiego) rząd powstał później, ale to on wówczas był już premierem i to on podjął decyzję” – zaznacza.

Zdaniem Saryusz-Wolskiego Polsce udało się wynegocjować układ, który zbliżał ją do członkostwa tak dalece, jak było to wówczas możliwe.

„Dzięki niemu pokonywaliśmy trzy czwarte drogi do członkostwa i przyjmowaliśmy sporą część dorobku wspólnotowego, tzw. acquis communautaire. Wbrew pozorom nie była to tylko techniczna harmonizacja prawa, była to radykalna przebudowa systemu prawno-ekonomicznego, a tym samym zmiana społeczna. Żartem nazywaliśmy to nawet robieniem na powrót jajek z jajecznicy” – mówi eurodeputowany.

Podsumowując przygotowania ówczesnego zespołu negocjacyjnego, Saryusz-Wolski podkreśla, że wybór modelu europejskiego był w pełni świadomy. Jako inną możliwość rozważano „dla czystości sumienia i z uczciwości intelektualnej” przystąpienie do Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA) i model tygrysów azjatyckich takich jak Korea Południowa czy Singapur. Z przyczyn geopolitycznych Polska wybrała jednak model społeczno-polityczny UE, czyli wówczas Wspólnoty Europejskiej.

Zdaniem europosła swoimi ówczesnymi wyborami Polska przecierała szlak, którym później podążyły inne kraje. „Nasz model negocjowania i konstrukcji samej umowy stowarzyszeniowej naśladowali inni, wytyczyliśmy pewien model integracyjny (…). Mieliśmy dobre instrumenty przy podchodzeniu (do umowy stowarzyszeniowej – PAP) i potem (przy jej) wdrażaniu (…), mianowicie centralizację struktury rządowej, Urząd Komitetu Integracji Europejskiej bezpośrednio podporządkowany premierowi i dwa absolutnie kluczowe czynniki, mianowicie poparcie ponad podziałami w ówczesnym Sejmie i w społeczeństwie” – tłumaczy.

Saryusz-Wolski zaznacza, że Unia Europejska pozostaje obok NATO gwarancją bezpieczeństwa i dobrobytu Polski.

„(Dzięki członkostwu w tych organizacjach) mamy zakotwiczenie, a postawy polskiego społeczeństwa należą do jednego z najbardziej proeuropejskich. Nieprawdą jest, jakoby Polska czy polskie społeczeństwo było eurosceptyczne – to wynika z kompletnego niezrozumienia ze strony Europy Zachodniej. Nie rozumieją tego, że Polska chce być podmiotem i być podmiotowo i równoprawnie traktowana, że nie chce być widzem procesu integracji europejskiej” – zaznacza rozmówca PAP.

„Spory są naturalne. Nie są wyrazem izolacji – mam na myśli pracowników delegowanych, migrację, Nord Stream 2 czy fałszywe zarzuty dotyczące zagrożenia dla demokracji w Polsce – ale oporu wobec emancypacji i upodmiotowienia Polski” – ocenia Saryusz-Wolski.

Pytany o przyczyny tego rodzaju opinii, europoseł uważa, że jest to reakcja wynikająca po części z ignorancji po stronie zachodnioeuropejskiej. Jego zdaniem niektórzy nie chcą się pogodzić z emancypacją Polski, która chce odgrywać samodzielną rolę i sprzeciwia się niedemokratycznemu narzucaniu jej woli przez najsilniejszych, np. w kwestii migracji.

„Wierzę, że ten projekt z Polską i przy polskiej pomocy – mówię o projekcie europejskim – przeżyje te nawarstwione kryzysy: ekonomiczny, imigracyjny, polityczny, tożsamościowy, aksjologiczny, kryzys bezpieczeństwa. Dlatego powinniśmy na tym etapie, z perspektywy 25 lat od przekroczenia tych pierwszych drzwi do UE, skoncentrować się na polskim pomyśle i polskim wkładzie w koncepcję Europy przyszłości, ale nie dwóch prędkości, nie asymetrycznie i wybiórczo solidarnej, nie faworyzując jednych, a traktując gorzej innych – krótko mówiąc (koncepcję Europy) demokratycznej i równej, i od wschodu do zachodu, i od południa na północ, a nie tylko zredukowanej do Europy karolińskiej, co jest ukrytym marzeniem części elit europejskich” – podsumowuje europoseł.

16 września mija 25 lat od ratyfikowania przez Parlament Europejski w 1992 roku układu stowarzyszeniowego Polski ze Wspólnotami Europejskimi. Umowa taka, znana pod nazwą Układu Europejskiego, została podpisana 16 grudnia 1991 roku, a weszła w życie 1 lutego 1994 roku.

Źródło: PAP

Kontakt ze mną